Miesiąc: kwiecień 2022

Nie od dziś wiemy, że najlepszymi statystykami dla rynków, na których działają, są firmy ubezpieczeniowe. Codziennie gromadzą one tysiące, setki tysięcy czy miliony rekordów danych – nie dlatego, że lubią, albo nie mają nic lepszego do roboty – ale dlatego, że te dane pozwalają im lepiej wyceniać ich ubezpieczeniowe produkty i, w konsekwencji, lepiej zarabiać.

Czasem jednak, przy lub i bez okazji, niektóre z tych firm udostępniają niektóre ze swoich analiz, dzięki czemu i my nie jesteśmy do końca stratni. Wiedza podobno jest warta więcej niż pieniądze – i tego pozostaje się trzymać.


Kilka dni temu holenderska firma Coverdrone, specjalizująca się w ubezpieczaniu dronów na europejskim rynku, opublikowała listę najczęstszych powodów utraty lub zniszczenia drona, a z punktu widzenia Coverdrone: najczęstszych powodów roszczeń z polisy dronowej. Co z niej wynika? Przede wszystkim to, że podobnie jak w poprzednich latach, największym zagrożeniem dla drona jest… jego pilot. Co najbardziej zagrażało dronom, prócz pilota, w 2021 roku? Oto lista:

1. Błąd pilota,
2. Przypadkowe zniszczenie,
3. Utrata łączności,
4. Ucieczka drona,
5. Przypadkowa utrata,
6. Awaria mechaniczna,
7. Kolizja z ptakiem,
8. Utrata zasilania,
9. Pogoda,
10. Kradzież.

Błąd pilota kończył się tragicznie dla drona w 3 na 10 wszystkich przypadków (33%) – co pokazuje kierunki rozwoju dronów w przyszłości. Wyeliminowanie pilota radykalnie podniesie poziom bezpieczeństwa operacji wykonywanych dronem. Co ciekawe – rok temu było znacznie gorzej (aż 49%), co Coverdrone tłumaczy szybkimi zmianami w zakresie europejskiej legislacji regulującej używanie dronów. W 2021 roku miliony Europejczyków zdobyły amatorskie i/lub profesjonalne certyfikaty i zdawały przeróżne egzaminy z zakresu wiedzy o dronach i pilotażu. To spowodowało tę dość radykalną zmianę.

Awarie mechaniczne – które w odczuciu pilotów są najczęstszą przyczyną ich porażek – w 2021 roku zajęły miejsce numer 6 na liście – podczas, gdy rok wcześniej okupowały pozycję czwartą. Dlaczego? To nie magia – to technika. Drony są obecnie jednym z najszybciej rozwijających się produktów branży hi tech, co widzimy patrząc na „oczujnikowane” do granic możliwości nowe drony. Również jakość i trwałość stosowanych przez producentów rozwiązań są coraz lepsze.

Wśród wszystkich wspomnianych powodów roszczeń ubezpieczeniowych przypadkowa utrata zanotowała największy skok w stosunku do 2021 – z pozycji dziesiątej na piątą. Przykładami przypadkowej utraty są, między innymi, zgubienie, pozostawienie w środkach komunikacji (autobus, taxi, tramwaj), czy pozostawienie jakiegoś elementu zestawu na „polu bitwy”.

Jaki z powyższego morał? Jeśli stracicie swoje drony w najbliższym roku – to prawdopodobnie sami je rozbijecie lub zgubicie. Przyczyny techniczne, leżące po stronie samego drona, są coraz mniej prawdopodobne. Zmiany, jakie zaszły w 2021, w stosunku do 2020, potwierdzają starą prawdę: ćwiczenie czyni mistrza! W sieci znajdziecie coraz więcej użytecznej wiedzy – a jednym z jej źródeł jest wsparcie jakie przygotowaliśmy dla użytkowników naszych dronów. Korzystajcie i latajcie bezwypadkowo!

PS. Dla lubiących analizować, dla porównania, zamieszczamy listę z poprzedniego, 2020 roku:

1. Błąd pilota,

2. Przypadkowe zniszczenie,

3. Utrata łączności,

4. Awaria mechaniczna,

5. Kolizja z ptakiem,

6. Ucieczka drona,

7. Kradzież z pojazdu,

8. Utrata wyposażenia,

9. Utrata zasilania,

10. Kradzież z terenu nieruchomości.

„Cóż tam panie w polityce? Chińcyki trzymają się mocno?!” – takimi słowami rozpoczyna się „Wesele” Wyspiańskiego, dramat ukazujący polskie realia z przełomu XIX i XX wieku. Od tamtego czasu minęło sto lat z okładem – a pytanie jest co najmniej tak samo aktualne.

„Chińcyki trzymają się mocno”, coraz mocniej, a w dziedzinie nowych technologii nawet szczególnie mocno. Również w branży dronowej, w której niemalże 70% sprzedaży jest generowane przez chińskie firmy. Odważyłbym się nawet na stwierdzenie, że nie ma w tej chwili na świecie dronów, w których nie znajdziemy chińskiej technologii, choćby w postaci silników BLDC czy całej gamy półprzewodników. Bez Chin branża nie rozwijałaby się tak szybko i zapewne nie byłaby tak innowacyjna.

JAKIE SĄ TEGO KOSZTY?

Od dłuższego czasu docierają do nas informacje, że amerykańska administracja odradza lub zakazuje kupowania dronów marki DJI. W tym czasie zdążono dowieść, że DJI nie tylko współpracuje z chińskim rządem – ale jest też przez niego finansowane. Jak intensywna jest zatem ta współpraca i jakie są obowiązki stron? Tego nie wiemy. Możemy jednak podejrzewać, że za te pieniądze DJI dostarcza chińskiemu rządowi technologię i/lub informację – a jeśli chodzi o to ostatnie: ma co dostarczać. Każdy z używanych przez nas dronów tej marki wysyła do Chin całą masę danych. DJI twierdzi, że jest to potrzebne do rozwoju produktów i możemy mu wierzyć, lub nie. W każdym razie na chińskich serwerach DJI znajduje się cała masa danych z całego świata, do pełnych filmów w doskonałej jakości, z których Chiny mogą zrobić bliżej nie znany użytek. To są koszty, o jakich musimy pamiętać wybierając tę markę.

CZY TAK ROBIĄ WSZYSTKIE CHIŃSKIE FIRMY?

Nie! Zakres zbieranych danych różni się w zależności od marki, nie wszystkie firmy współpracują z chińskim rządem i nie wszystkie są przez niego finansowane. Tak jest w przypadku marki Yuneec. W czym drony Yuneec są inne, jeśli chodzi o zbieranie danych? We wszystkim.

Bez Internetu też polatasz!

To podstawowa różnica. Drony Yuneec nie potrzebują połączenia z siecią do normalnej pracy. Nie kłóci się to z ich sposobem działania – bo drony Yuneec nie wysyłają zbieranych informacji ani nagrań i fotografii na żadne serwery. Dane zebrane takim dronem są nasze i niczyje poza nami. Internet nie jest potrzebny nawet do aktywacji drona – możemy używać go bez logowania się, informowania kogokolwiek o naszej lokalizacji, czy dzielenia się naszymi danymi personalnymi lub kontaktowymi.

Ta różnica spowodowana jest prostym faktem: Yuneec to chiński dron kontrolowany przez europejskie oprogramowanie. Producent korzysta z otwartej platformy PX4 (px4.io), udostępnianej przez Dronecode Foundation (dronecode.org) z siedzibą w Szwajcarii, która jest częścią Linux Foundation (tak, tej od Linusa Torvaldsa, guru niezależnego oprogramowania – linuxfoundation.org).

Ostatnie ogniwo – developer, który adaptuje oprogramowanie PX4 na platformy marki Yuneec również pochodzi ze Szwajcarii – to firma ATL (atl.ch). Owoce ich pracy – czyli oprogramowanie instalowane finalnie na sprzęcie Yuneec – trafia za pośrednictwem Yuneec Europe (z siedzibą w Kaltenkirchen koło Hamburga) na serwery Amazona, i stamtąd jest ściągane przez użytkowników podczas firmware upgrade. ATL współpracuje z Dronecode, PX4, Intel i Yuneec.

A CO Z NO FLY ZONES?

Skoro oprogramowanie jest europejskie – to czy trafimy na No Fly Zones, które znamy z dronów DJI? Otóż nie. Drony z serii H520/H520E/H520E RTK nie posiadają żadnych restrykcji odnośnie miejsc lotu. Są to drony dla profesjonalnych użytkowników, którzy latają świadomie i odpowiedzialnie. Usunięto więc potrzebę ubiegania się u producenta o „odblokowanie” czegokolwiek. Tylko w gestii operatora/pilota leży decyzja czy może latać w danym miejscu, a sprzęt do naszej decyzji nijak się nie wtrąca. Lokalizacja drona Yuneec, czy wszelkie zdjęcia i filmy zrobione z jego pomocą nie będą nigdzie przekazywane – chyba że zrobimy to sami.

Właśnie ta prostota i transparencja profesjonalnych dronów Yuneec jest jednym z kluczowych powodów dla których piloci wybierają je do swoich profesjonalnych zastosowań.